Grafi od rana szukał czegoś do zrobienia. Mimo, iż uwielbiał majsterkować, to jednak strasznie złościł się każdym nowym zadaniem. Zupełnie nie wiadomo dlaczego, bo przecież nikt, do niczego go nie zmuszał. Sam, codziennie wymyślał sobie jakąś pracę. Uparciuch jeden. Mimo, iż Bunia i Zami odradzali Mu naprawianie mostu, on ich nie posłuchał. W końcu był pewnego rodzaju przywódcą. Zawsze wszystko musiało być po jego myśli. Nie uznawał słowa nie! A jeżeli ktoś stanął na jego drodze, potrafił kierować w jego stronę bolesne docinki. Tak też było i tym razem, gdy Bunia i Zami prosili, by nie wchodził na zepsuty most ? to było przecież niebezpieczne. Oczywiście Grafi nie posłuchał. Wybrał się nad rzekę z narzędziami i już po chwili, jedno z przęseł mostu urwało się a sam Grafi wpadł do rwącej rzeki. Złamał nogę i krzyczał przeraźliwe. Zami wywróżył, że coś stanie się tego dnia. Natychmiast pobiegł nad rzekę i uratował z niej Grafiego. Zaciągnął go do domu, opatrzył, i postanowił, że będzie się nim zajmował, aż ten nie wyzdrowieje.