Taką oto trasą przemieszczaliśmy się na terenie Hrabiego Drakuli. Sporo przejechaliśmy, ale zostawiliśmy sobie jeszcze kilka atrakcji na kolejne wyjazdy w ten region. ps. czas przejazdu podany przez Google jest niemożliwy do zrobienia 😉 https://goo.gl/maps/C3xC9
Dzień siódmy, 10.08.2014 Wstajemy około ósmej rano ze świadomością, że zaczynamy powrót. Ten moment prędzej czy później ale musiał nastąpić. Słońce dość mocno przygrzewa, więc szybko uwijamy się ze śniadaniem i pakowaniem. Żegnamy miłego gospodarza i ruszamy w kierunku zamku…
Dzień szósty, 09.08.2014 Słońce wstało, wstajemy i my. Kilka godzin później, ale wstajemy. Śniadanko, pakowanie, zapinanie kufrów przy motocyklach – rutyna. No może jedynie herbata o temperaturze pokojowej jaką dostaliśmy w restauracji trochę nas zaskoczyła. Dlaczego była taka zimna wyjaśni…
Dzień piąty, 08.08.2014 Wstajemy – jak co dzień… różnica polega tylko na tym, że Justa trzyma się trochę mocniej za jeden z polików. Niestety ból zęba nie ustąpił i po śniadaniu ruszamy w kierunku Sibiu z nadzieją na znalezienie dentysty….
Dzień czwarty, 07.08.2014 Wstajemy – dziś się zacznie… Przed nami Transalpina, jedna z największych atrakcji wyprawy. Poranna toaleta, szybko uwijamy się ze śniadaniem, bagaże zostawiamy w pokoju i ruszamy ku górom. Jako, że ruszyliśmy w trasę dość wcześnie a wokół…
Dzień trzeci, 06.08.2014 Wstajemy skoro świt, około ósmej. Poranna toaleta, kontrola czy wczorajsze pranie wyschło – nie wyschło. Jest też pierwsza zła wiadomość – ząb Justy z którym będziemy się później jeszcze borykać daje o sobie znać.
Dzień drugi, 05.08.2014 Wstajemy. Noc minęła szybko. W telewizji wiadomości z regionu pokazują, że woda narobiła trochę bałaganu. Robimy szybkie śniadanko i zaczynamy się pakować. Ciuchy, rękawice i buty wyschły – no może prawie wyschły.
Dzień pierwszy, 4.08.2014 Zadzwonił budzik… choć nie wiadomo po co. W taką noc organizm sam broni się przed snem i spragniony wyczekiwanego przez blisko rok wyjazdu całą noc spędza w trybie „stand by”.